Witaj! Jestem Karolina Rokita i jestem ortodontą.
Moja mama i babcia są stomatologami, tata jest lekarzem. W naszym domu zawsze było pełno medycznych magazynów, książek i przeźroczy. To był właśnie mój świat, więc nie wyobrażałam sobie siebie w innym zawodzie niż lekarz albo dentysta. Na studiach myślałam o tym, żeby zostać periodontologiem – dentystą, który zajmuje się chorobami dziąseł i przyzębia, jednak w trakcie stażu podyplomowego coraz częściej pojawiała się myśl, żeby dowiedzieć się więcej o ortodoncji. Podczas studiów omawiana w bardzo ograniczonym obszarze, wydała mi się trudna, ale ciekawa. Zapisałam się na mój pierwszy ortodontyczny kurs i… już wiedziałam, co będę robić!
Wciąż chciałam wiedzieć więcej
Niestety kursy nie zawierają zajęć klinicznych, nie ma na nich pacjentów. Ilość nauki, wytężonej pracy, liczba przebytych kursów i prowadzonych pacjentów – to są właśnie różnice między odbyciem jednego płatnego kursu, na którym można się nauczyć na modelu, jak nakleić zamki a programem specjalizacyjnym. Zapragnęłam uzyskać tytuł specjalisty. W międzyczasie, poszukiwałam miejsca, w którym mogłabym nauczyć się praktycznego know-how. Tym sposobem trafiłam do Zakładu Ortopedii Szczękowej i Ortodoncji w Instytucie Matki i Dziecka – to był strzał w 10! Poza ortodoncją kocham dzieci, a w tym miejscu specjaliści leczą kompleksowo małych pacjentów z wadami rozwojowymi z całej Polski. Chyba nie można sobie wyobrazić bogatszego i ciekawszego miejsca na rozpoczęcie ortodontycznej przygody:) Miałam możliwość zobaczenia na żywo operacji u pacjentów i asystowania przy nich. To było bardzo cenne doświadczenie – teraz wiem, dlaczego u operowanych dzieci zgryz rozwija się w określony sposób. Czasami wspominam swój pierwszy dzień w IMiDzie i sytuację, gdy szefowa zakładu pobierała wycisk szczęki u niemowlaka z rozszczepem podniebienia. To zrobiło na mnie wrażenie i pomyślałam wtedy: “WOW, chcę być taka, jak ona!”. Po kilku miesiącach wolontariatu, okazało się, że stałam się popularna wśród małych pacjentów. To było miłe i motywujące do działania. Upewniłam się też, że idę w dobrym kierunku. Zaczęłam intensywnie uczyć się do Lekarskiego Egzaminu Końcowego – uzyskanie dobrego wyniku daje szansę na dostanie się na specjalizację. Jeżeli chodzi o ortodoncję, miejsc jest bardzo mało, często w danej rekrutacji dostępnych jest tylko kilka na cały kraj.
Dużo od siebie wymagam
Szkolenie specjalizacyjne z ortodoncji jest wymagające. Przyjmowanie dużej liczby pacjentów i obowiązkowe uczestnictwo w 14 kursach (co wiąże się z podróżowaniem po całym kraju) – to tylko część tego przedsięwzięcia. Do tego dochodzi popołudniowa praca w gabinecie (by nauczyć się jeszcze więcej), nauka teorii po nocach (kiedy dziecko wreszcie pójdzie spać;)) i wreszcie zdanie egzaminu specjalizacyjnego! Udało się – zostałam ortodontką.
Po prostu kocham to, co robię
Swoje leczenie opieram tylko na EBM (evidence based medicine) – medycynie opartej na faktach. Właśnie dlatego podchodzę do leczenia każdego pacjenta bardzo indywidualnie i nie leczę na siłę przypadków, których wyleczyć się nie da. Można powiedzieć, że miałam dużo szczęścia do ludzi. Uczyłam się od największych autorytetów w dziedzinie i jestem im ogromnie wdzięczna za przekazaną wiedzę. Teraz to ja pragnę dzielić się z Wami doświadczeniem, wiedzą i walczyć z mitami, które powstały wokół prostowania zębów. Jeśli ten temat dotyka Ciebie lub kogoś z Twoich bliskich, zachęcam Cię do rozgoszczenia się, czytania, oglądania i komentowania.